środa, 28 października 2015

Król jesieni- karmelowy sernik z gruszkami na spodzie gryczano-orzechowym





Gdy już straciłam nadzieję na odrobinę ciepła, deszczowe chmury postanowiły zmienić współrzędne i w końcu opuściły widnokrąg. Ustąpiły miejsca nieśmiałym promieniom słońca, mgłom i pierwszym przymrozkom. W powietrzu czuć nieubłagane nadejście zimy. Póki co cieszę oczy żółtymi dywanami z liści, które grubo wyścieliły osiedlowe chodniki, wpatruje się w wieczorne mgły, które wyciszają wszystkie dźwięki, cieszę się jesienią. Rudziszonowa już prawie wymieniła futerko na zimowe, Arabella zrobiła się puchata niczym niedźwiadek. Idąc śladami moich zwierząt i ja zakupiłam parkę z futrzanym kapturem, bo jeśli prognozy się sprawdzą,moje obecna 'zimowa' kurteczka może nie podołać temperaturom. Wczoraj ponownie odwiedziłam las, tym razem grzybobranie było owocne,ku mojej uciesze w kuchni zawisły grzybowe wianki, które dodadzą smaku bigosowi i kapuście z grochem.
Las jest piękny, kolorowy, jesień widać tu w każdym leśnym zakamarku. Leśne runo pstrzy się soczystymi pomarańczami, żółcieniami i czerwieniami a brązowe kapelusze podgrzybków próbują się skryć w tych barwach przed moim wzrokiem. Rudziszonowa zaprawiona ostatnią leśną eskapadą dzielnie dotrzymała mi kroku, klucząc leśnymi ścieżkami. Cieszy nas każda chwila na słońcu i świeżym powietrzu, aż ściska mnie w dołku na myśl o czającej się tuż za progiem jesiennej szarudze. Po zmianie czasu na zimowy zmierzch zapada wcześniej, coraz częściej pojawia się też ochota na coś słodkiego. Moje jesienne rozmyślania podpowiedziały mi,że powinnam zrobić jesienny sernik,a że często ufam swojej intuicji postanowiłam czym prędzej taki sernik upiec. I tak powstał karmelowy sernik z gruszkami na spodzie z orzechów laskowych i mąki gryczanej. Jeżeli zastanawiacie się jak powinien smakować jesienny deser ten sernik jest odpowiedzią na wasze pytanie. Ja osobiście oszalałam na jego punkcie już po pierwszym kęsie. Skusicie się?




środa, 21 października 2015

Śliwkowy bałagan z Eton




Jesień,melancholii czas... dosłownie. Sama nie wiem co sądzić o tegorocznej jesieni. Jednego dnia pogoda jest piękna, drzewa mienią się wszystkimi odcieniami czerwieni,by już na drugi dzień chmury zasnuły niebo a wiatr wściekle targał włosy i rozwiewał poły kurtki. Wspominam poniedziałkową piękną pogodę i teren w całkiem nowej stajni,galop po leśnych ścieżkach, gałązki smagające policzki,było pięknie i ekscytująco. Jeśli ktoś z was próbował jazdy konnej nie tylko na ujeżdżalni na pewno wie co mam na myśli. To niesamowite uczucie galopować w otwartej przestrzeni,czuć jak koń dudni kopytami o ziemię i mieć wrażenie,że zaraz oderwiemy się oboje od jej powierzchni i pofruniemy hen daleko :). Wtorek przywitał nas za to ciężkim niebem i miałam wrażenie,że mogę ściągać chmury grabiami.Odwiedziłam Arabellę wykonując jazdę figurową w błocie na padoku. Nawet potruchtałyśmy wspólnie żeby przewietrzyć kopytka ale jazda zakończyła się w strugach deszczu. Za to dziś pomimo chmur zwiastujących opady zapakowałyśmy się w auto w składzie ja, moja siostra i Rudziszon i pojechałyśmy na grzyby. Las przywitał nas chłodem i pięknymi kolorami. Dywany wrzosów, soczyście zielony mech i żółte liście układające się w piękne kobierce. Rudziszonowa miała raj,wybiegała swe haszcze łapki, na koniec grzybobrania poganiała nas do samochodu (aktualnie śpi jak suseł) Grzybobranie udało się wyśmienicie, tradycyjna pizza z grzybami została już tylko wspomnieniem a ja postanowiłam nadrobić zaległości blogowe.
Opowiem wam o śliwkach,które postanowiły narobić bałaganu w Eton :) Eton mess znamy chyba wszyscy,angielski deser,który ujmuje prostotą ale i smakiem. Ja postanowiłam wam zaprezentować jesienne wydanie tego deseru. Śliwki duszone z cynamonem komponują się z bezami i bitą śmietaną tworząc jesienną poezję. Na zrobienie tego deseru poświęcicie nie więcej niż kwadrans a efekt może śmiało konkurować z tradycyjnym Eton mess.




czwartek, 15 października 2015

Przyszła jesień- muffiny na maślance z jagodami





Któregoś wczesnego ranka w Dolinie Muminków Włóczykij obudził się w swoim namiocie i poczuł,że nadeszła jesień i czas ruszać w drogę.
W jednej chwili wszystko się zmienia,temu,kto odchodzi,zależy na każdej minucie, szybko wyciąga namiotowe śledzie i gasi żar,zanim ktokolwiek przyjdzie przeszkadzać i wypytywać,i zaczyna biec,w biegu zarzucając plecak, i wreszcie jest już w drodze,raptem spokojny niczym wędrujące drzewo,na którym nie rusza się ani jeden liść. 
Później,kiedy zrobi się dzień, zbudzą się przyjaciele i powiedzą: "Odszedł,widać jesień się zbliża" (...) Dolina Muminków w listopadzie.

Zrobiło się szaro,ponuro i melancholijnie. Deszcz wystukuje na parapetach swoje staccato, jednostajnie, raz ciszej raz głośniej. Udzielił mi się dziś ten ponury nastrój, ogarnęła mnie obezwładniająca senność, która pchnęła mnie w objęcia kanapy i ciepłego koca. Smutny ten początek października. Czekałam z utęsknieniem na słoneczne popołudnia, spacery w lesie, zbieranie kolorowych bukietów z liści a otrzymałam śnieg, zimnicę a na dokładkę deszcz. Uznałam,że muszę jakoś odczarować ten smutny, jesienny dzień. Zrobiłam muffinki, tradycyjne na maślance z jagodami. Czas przygotowania- błyskawiczny,jak to przy muffinkach bywa. Zapach podczas pieczenia wypełnił każdy kąt mojego mieszkania. Pachniało jagodami, maślanym ciastem, nutką cytryny i latem. Wierzcie lub nie zrobiło mi się cieplej na duszy, pierwszą muffinkę zjadłam jeszcze ciepłą. ciasto rozpłynęło mi się w ustach doprowadzając moje kubki smakowe do euforii. Siła tych muffinek tkwi w ich prostocie. Muffiny miały dziś powędrować ze mną do stajni na degustację dla moich dziewczyn 'od koni', pogoda jednak uznała,że dziś galopować będę tylko w snach.
Siedzę więc pod ciepłym kocem i czekam na prawdziwą polską jesień, taką w kolorze żółci i  czerwieni, pełną dywanów szeleszczących liści,dymów z ogniska i mgieł.






niedziela, 11 października 2015

Kokosowe inspiracje- tort Rafaello



Niedzielne przedpołudnie, siedzę z herbatą, opatulona w ciepłą kołdrę, Stefek zawinął się w koci rogalik tuż obok mnie. Za oknem świeci słońce ale wściekły wiatr,którego wycie słyszę aż za dobrze sprawia,ze nie mam ochoty opuszczać swojego azylu.
Co by tu napisać,żeby wpasowało się w klimat Rafaello??? Musiałabym chyba snuć opowieść o wakacjach na rajskich Karaibach, bo nasza jesienna rzeczywistość nijak do tego klimatu nie pasuje. Chociaż może troszkę??? Jak teraz myślę o tych mroźnych, tak mroźnych wieczorach, o tym wietrze co dzisiaj porywa liście z koron drzew to kawałek takiego tortu to taki comfort food. Zjadasz kawałek i od razu robi Ci się lepiej na sercu :) Myślisz o Karaibach, kryształowo czystym morzu, plażach usianych białym piaskiem.Można zaplanować wyjazd w karaibskie szerokości geograficzne,może turystycznie a może zostać tam trochę dłużej??? Można by otworzyć bar, na plaży, taki z dachem przykrytym palmowymi liśćmi, serwować schłodzone drinki z karaibskim rumem i cukrem trzcinowym. Żyć w zgodzie z naturą,z dala od zgiełku miast, z dala od pędu za pracą, pieniędzmi. Czerpać przyjemność z prostych rzeczy, nie spieszyć się nigdzie, spędzać zachody słońca na plaży. Prawda,że byłoby wspaniale??? Uhm ukroję sobie jeszcze kawałek bo przyjemnie jest na tych Karaibach :) 
Tort Rafaello uświetni domowe uroczystości, idealnie zgra się z niedzielną herbatką. Jest lekki,niezbyt słodki, smak kokosu nie dominuje,krem bez dodatku masła. Wszystko to sprawia,że ciężko zatrzymać się przy jednym kawałku. Koniecznie wypróbujcie.


środa, 7 października 2015

Powrót do klasyki- karpatka






Kilka dni temu oglądałam w telewizji jeden z etapów Konkursu Chopinowskiego. Czy wspominałam już wam,że uwielbiam klasykę??? Nie??? Niemożliwe.... otóż uwielbiam muzykę klasyczną,a szczególnie muzykę fortepianową. Konkurs Chopinowski to jedno z tych wydarzeń,które uświadamiają mi jak skromne są moje umiejętności pianistyczne ale i też wpędzają w ślepy zachwyt nad interpretacjami utworów Chopina. Uwielbiam śledzić ruchy zgrabnych palców,które stapiają się z klawiaturą fortepianu w jedność,zanurzają się w cisy i bemole,naznaczając pauzy,wygrywając na przemian legato i staccato,raz grając forte a innym razem piano... Muzyka fortepianowa koi moje nerwy,pieści uszy i niesamowicie relaksuje. Słuchając dźwięków wypływających z pudła fortepianu czuję się lepszym człowiekiem a moje otoczenie staje się piękniejszym. Mam swoją ulubioną playlistę do której regularnie wracam i powiększam ją o swoje nowe odkrycia muzyczne. Od długiego już czasu niezmiennie towarzyszy mi Agnes Obel, duńska pianistka,która wydała dwa fantastyczne albumy, uwielbiam słuchać Debussego i Bethovena,a ostatnim moim odkryciem jest balet 'Romeo i Julia' Prokofieva,który zapragnęłam zobaczyć na żywo w Teatrze Narodowym. Sama również grywam, ostatnimi czasy dość rzadko muszę przyznać ale sklejanie nut w spójną całość za każdym razem wypełnia mnie radością.
Tak mnie ta klasyka natchnęła,że postanowiłam przelać jej trochę na karty mojego bloga. Od dziś będę się z wami dzieliła przepisami na słodkie klasyki,które na stałe wpisały się w deserowe menu Polaków. Mam nadzieję,że nowy cykl przypadnie wam do gustu a przepisy zadowolą wasze podniebienia.Cykl inauguruję przepisem na karpatkę, zapraszam :)




czwartek, 1 października 2015

Five o'clock po godzinach- Wrzesień



#1 wrzesień #2 dwa serduszka #3 płonie ognisko i szumią knieje #4 the top of the hill #5 powój,powój,powojowi ludzie #6 pegaz #7 mały jesienny skarb #8 mam Cię #9 chmurki #10 gryczane brownie z malinami #11 zwiedzamy włości #12 different pair of shoes