środa, 30 grudnia 2015

Piernikowe brownie ze skórką pomarańczową






Jutro zerwiemy ostatnią kartkę z kalendarza i pożegnamy stary rok.Jutro też będziemy świętować Sylwestra w towarzystwie bliskich nam osób.My w tym roku postawiliśmy na imprezę w stylu country. Będzie to przyjemna odmiana dla kilku ostatnich sylwestrowych domówek. Zorganizowaliśmy ekipę i jutro spotykamy się w stadninie aby przy ognisku, pieczonych kiełbaskach, kociołku i grzanym winie powitać nowy rok. Oprócz tego będzie pyszny sernik ,makowiec z jabłkami, ziemniaczki pieczone w popiele z masełkiem ziołowym. Co prawda brakuje śniegu na kulig ale myślę,że nadrobimy to innymi aktywnościami :)
Zastanawiam się, jak co roku,  nad tym,że rok za rokiem pędzi coraz szybciej a mijający rok był dla mnie bardzo intensywny. Mogę sobie tylko życzyć aby nadchodzący w niczym poprzedniemu nie ustępował. Zanim jednak zawinę wszystkie manatki pożegnam się z wami przepisem na piernikowe brownie ze skórką pomarańczową.Brownie jest bezglutenowe,czyli możemy uznać że dietetyczne ;)
Zanim przejdziecie z super diety noworoczne proponuję wam przygotowanie pysznego, czekoladowego ciasta. Gdy usiądziecie przy kubku gorącej herbaty z kawałeczkiem brownie, poczujecie,że święta jeszcze się skończyły :)
Kochani z radością wejdźcie w nowy rok, czyńcie plany, snujcie marzenia. Życzę wam aby nadchodzący rok był dla was lepszy od poprzedniego i abyście przeszli przez niego zdrowi i radośni.... i słodcy. Buziaki noworoczne od Five o'clock.





wtorek, 29 grudnia 2015

Niedokończone opowieści- piernik staropolski




W ubiegłym roku nastawiłam swoje pierwsze ciasto na piernik dojrzewający. Przyznam szczerze,że z niecierpliwością czekałam na efekt tak zachwalanego przez wszystkich ciasta. Ciasto nastawiłam tuż przed mikołajkami, tak więc czas leżakowania był rzec można ekspresowy. Pomimo tego piernik wyszedł pyszny. Przełożyłam go tradycyjnie powidłem śliwkowym i oblałam polewą czekoladową. Kawałek dałam mamie, kawałek zabrałam na spotkanie rodzinne i tak kawałek po kawałku piernik rozszedł się oka mgnieniu. O zrobieniu zdjęcia nie było nawet mowy. W tym roku byłam sprytniejsza :) Przede wszystkim podrasowałam nieco przepis: zrobiłam sama przyprawę do piernika,użyłam miodu gryczanego, zamiast mąki razowej użyłam gryczanej. Oczywiście proporcje zostały zachowane, przepis na ciasto znajdziecie tu .Tegoroczne ciasto przygotowałam w połowie listopada, piernik odleżał swoje. Upiekłam go dwa dni przed świętami. Nie będę was raczyć sposobem pieczenia,bo jest banalnie prosty. Ciasto wyciąga się z lodówki, wałkuje lekko podsypując mąką i piecze w kwadratowej/prostokątnej foremce. Ja otrzymałam 5 blatów.
W tym roku poszłam nieco dalej ze sposobem przełożenia. Oprócz powidła śliwkowego, jedną warstwę zrobiłam z marcepanu i jeszcze jedną ze skórek pomarańczowych i moreli. Mogłoby się wydawać,że morele i pomarańcze nie pasują do piernikowego ciasta, nic bardziej mylnego. Całość komponuje się ze sobą idealnie,prawdziwe niebo w gębie. Gotowy,przełożony piernik dociążyłam słusznej gramatury tomem 'Nigella świątecznie', a po dwóch dniach podzieliłam piernik w poprzek,tak że otrzymałam 3 części i każdą z nich oblałam polewą czekoladową. Jak widzicie powyżej w tym roku udało mi się również ukryć kawałek i dzięki temu teraz mogę się z wami podzielić piernikiem staropolskim a la Five o'clock.
Jeżeli nigdy nie robiliście piernika staropolskiego nie będę was namawiać,wiem,że prędzej lub później i wy dojrzejecie.A gdy dojrzejecie, piernik będzie gościł w waszych domach w każde święta :). Poniżej podzielę się z wami przepisem na pyszną masę pomarańczowo-morelową.


masa pomarańczowo-morelowa:


skórka otarta z 5 pomarańczy
100 g suszonych moreli
2-3 łyżki cukru trzcinowego
wódka ok. 50 ml


Skórkę z pomarańczy przełóż do słoika.Suszone morele pokrój w kostkę, dodaj do skórki. Zalej skórkę i morele wódką tak aby przykryła owoce,wsyp cukier trzcinowy i wymieszaj wszystko. Odstaw masę do napęcznienia,najlepiej na całą noc. Na następny dzień zmiksuj blenderem owoce na gładką masę. Taka ilość masy wystarczy na posmarowanie jednego blatu piernikowego.







poniedziałek, 28 grudnia 2015

Piernikowy crumble z kremem miętowym i polewą czekoladową z pianek




Święta przeszły jak burza przez karty kalendarza i moją kuchnię. Jak zawsze czuję lekki niedosyt,że to za krótko, że nie odpoczęłam jeszcze i nie wyspałam się jak należy. Człowiek jeszcze by poleniuchował, wygrzał się pod ciepłą kołdrą ale niestety poniedziałek odciął się grubą kreską od świąt i przywrócił nas do brutalnej rzeczywistości.
Święta były piękne, słoneczne, ciepłe. Ja akurat nie narzekam na brak śniegu i mrozu, idealnie wpasowałam się w nowe warunki pogodowe. Wigilijny poranek spędziłam w siodle,rozkoszując się pięknym,nieco mglistym porankiem i wystawiając twarz do słońca, które zadziornie puszczało oczko znad wzgórza :)
Święta upłynęły mi pod znakiem spotkań z rodziną i przyjaciółmi,stoły jak zawsze uginały się od świątecznych pyszności. Opierałam się jak mogłam ale jak zawsze nie mogłam sobie odmówić dodatkowej porcji makowca i piernika.No trudno, na dietę przyjdzie jeszcze czas ;)
A jak wam minęły święta? Spędziliście je spokojnie i radośnie? Mam nadzieję,że tak.
Ja póki co pozostaję jeszcze w tonacji świątecznej i mam dla was przepis na deser,który idealnie pasuje do menu świąteczno-noworocznego.
Mięta jest dość popularnym dodatkiem do deserów świątecznych  w Anglii i USA, u nas też już powoli znaczy ślady na kartach słodkiego menu. Ja osobiście bardzo lubię świeży smak deserów jaki nadaje im mięta. Postanowiłam ten smak połączyć z korzenną kruszonką i czekoladą.
Efekt jaki otrzymałam jest bardzo zadowalający. Koniecznie spróbujcie.

sobota, 26 grudnia 2015

Liebsterowy zawrót głowy




Jakiś czas temu dostałam nominację do nagrody Liebster award od Dagmary z Pocztówki z Irlandii. Bardzo mnie ta nominacja ucieszyła ale nie byłabym sobą gdybym o niej nie zapomniała. Listopadowe ciężkie dni, natłoki obowiązków,alergia i kilka innych czynników wpłynęło na to,że zupełnie wyleciało mi z głowy,że mam odpowiedzieć na pytania i nominować do nagrody kolejne blogi. Całe szczęście z moją pamięcią nie jest aż tak tragicznie i korzystając z wolnej chwilki odpowiadam na pytania a także z przyjemnością nominuję i zapraszam do zabawy kolejne koleżanki/blogerki.


Moje odpowiedzi na pytania Dagmary:

1.Ranny ptaszek czy nocny marek?

Kiedyś ranny ptaszek teraz nocny marek.

2.Czym jest dla Ciebie jedzenie?

Jedzenie jest dla mnie przyjemnością .

3.Ważne miejsce na turystycznej mapie Polski?

Bieszczady i polskie morze. Bieszczady,bo nie znam drugiego miejsca tak urokliwego i dzikiego, a polskie morze, bo kocham fale,ich szum, morze mnie uspokaja :).

4. Bez jakich kosmetyków nie możesz się obejść?

Bez perfum i dobrego kremu do twarzy.

5. Twój wymarzony kawałek podłogi to..??

Solidna dębowa podłoga :), najlepiej w domku nad jeziorem lub na plaży, z konikiem w zagrodzie, Rudziszonem u moich stóp kotem zawiniętym w rogalik na moich kolanach :)

6.Gdy nie ma nikogo w domu...

Sprzątam,bo wtedy nikt nie plącze mi się pod nogami :), słucham głośnej muzyki,śpiewam, relaksuję się i korzystam z tych kilku chwil samtności.

7. Największa przygoda z czasów szkolnych?

O przygody było nietrudno, mieszkałam na wsi i u nas cały czas coś się działo :) Najczęściej wspominam sytuację gdy zaginął brat mojej przyjaciółki. Bawiliśmy się podchody gdy A. przepadł, szukaliśmy go wszyscy, rodzice, sąsiedztwo, gdy zapadła decyzja o powiadomieniu policji, nagle okazało się,że ten skubaniec cały dzień przesiedział na wiśni i miał wielki ubaw z gorączkowych poszukiwań :)

8.Ulubiona pora roku?

 Kiedyś lato i zima, teraz uwielbiam wszystkie pory roku i w każdej staram się odnaleźć wyjątkowego i niepowtarzalnego.

9.Unikam jak ognia...?

Okropnych ludzi i niedobrego jedzenia.

10. Najbardziej lubię?

Lista tego co lubię nie ma końca ale z tych najważniejszych,lubię jeździć konno, lubię dobre jedzenie,dobre towarzystwo, lubię spędzać czas z bliskimi, lubię odkrywać nowe blogi w sieci, lubię podróżować, lubię dobrą whisky :)

11. Ostatnio przeczytana książka?

I tu mnie masz.bo z czytaniem od długiego czasu jestem na bakier (a czytanie zawsze uwielbiałam) Ostatni tytuł jaki pamiętam to "Zima muminków",którą czytałam z moją H.





Moje pytania do autorów nominowanych blogów:


1.W długie zimowe wieczory lubię...
2.Pies,kot a może rybki? Jakie stworzenia zasilają szeregi Twojego domowego zwierzyńca?
3.Czego nie lubisz w blogosferze?
4.Co najchętniej nucisz pod nosem?
5.Każdy ma jakiegoś bzika,a jaki jest Twój?
6.Najprzyjemniejsze wspomnienie związane z świętami?
7.Twój typ spędzenia perfekcyjnego niedzielnego poranka?
8.Ty wybierasz podróże,czy podróże wybierają Ciebie, najbardziej nieprawdopodobna podróż w Twoim życiu?
9.Kawa czy herbata?
10.Wrzosowiska, tajemniczy las, malownicze jezioro? Jaki jest Twój typ miejsca,które relaksuje Cię najbardziej?
11. Lampka dobrego wina,szklaneczka whisky a może piwo z gęsta pianką? Jaki jest Twój ulubiony trunek?

środa, 23 grudnia 2015

Wesołych świąt, Merry christmas, God jul, Joyeux Noël raduj się świecie



Kochani zanim wpadniecie w wir przygotowań do kolacji wigilijnej, chciałabym życzyć wam radosnych, wesołych i słodkich Świąt Bożego Narodzenia. Niech Gwiazdka będzie dla was szczodra a łuski z karpia przyniosą szczęście w nadchodzącym roku :)
Specjalnie dla was zdjęcia świąteczne w świetnym duecie: ja i Arabella. Wesołych Świąt!!!






Klasyka na święta- strucla z makiem




Strucla z makiem to smak świąt z czasów dzieciństwa, pozycja z top 3 wypieków na święta. Jak się pewnie domyślacie kolejne dwa miejsca na tej liście zajmowały sernik i piernik. Moja babcia robiła najlepszą struclę na świecie, bez dwóch zdań (wybacz mamo). Parzony w domu mak, nasączone w rumie rodzynki, grubo siekane orzechy włoskie, puchate ciasto drożdżowe a wierzch najprostszy, suto posypany cukrem pudrem. Ciasto wyrastało powolutku na kuchennym piecu kaflowym a w tym czasie babcia mieliła mak, przynajmniej trzykrotnie by później utrzeć go w makutrze i zamienić a najlepsze makowe nadzienie. Gdy byłam małym dzieckiem sernik mógł dla mnie nie istnieć ale makowiec, dla kawałka strucli zrobiłabym wszystko :)
Teraz kiedy to ja jestem głównym cukiernikiem w domu to ja wypiekam struclę na święta. Musiało upłynąć trochę czasu aby moje strucle zaczęły przypominać te babcine. Przyznaję się bez bicia,że największym problemem od zawsze było dla mnie ciasto. Niestety nie mam talentu do wyrabiania idealnego ciasta drożdżowego. Dlatego to postanowiłam zdać się na wynalazki cywilizacji i zaczęłam do wyrabiania ciasta drożdżowego używać wypiekacza do chleba. To naprawdę pokrzepiające,że mogę wrzucić do pojemnika wszystkie składniki, włączyć program i po upływie półtorej godziny móc wyciągnąć lśniące,wyrośnięte ciasto. Moje nadzienie pełne jest moich ulubionych bakalii, suszonej żurawiny, suszonej śliwki i skórki pomarańczowej.
Jeśli nie piekliście jeszcze strucli na święta dziś jest ostatni dzwonek aby zdążyć przed pierwszą gwiazdką. Wgryźmy się zatem w świąteczną klasykę.



wtorek, 22 grudnia 2015

Pierniczki na choinkę z Krainy Lodu





W domu zapachniało lasem. Późnym piątkowym popołudniem wtaszczyłam na trzecie piętro niezbyt duży ale pełen rozłożystych gałązek świerk. Ustawiłam go w honorowym miejscu w salonie,tuż obok pianina. Stefan z zaciekawieniem przyglądał się moim zabiegom, obszedł choinkę dookoła, obwąchał i zostawił ją w spokoju. Dobra nasza,może nie będzie sobie urządzał dzikich zabaw z bombkami i innymi błyszczącymi ozdobami. 
Pojawienie się choinki w domu zwiastuje rychłe nadejście Wigilii. Chociaż śniegu jak nie było tak nie ma, błyszczące światełka i kolorowe bombki dodają nieco atmosfery nadchodzącym świętom.
Ubieranie choinki to dla mnie prawdziwy ceremoniał. Pomimo upływu lat wciąż czuję radosny dreszczyk,na myśl o tym,że zaraz będę obwieszać świąteczne drzewko ozdobami. Mam duży sentyment do ozdób,które mają więcej lat niż ja. Mam dla nich specjalnie miejsce w pudełku na ozdoby. Uśmiecham się do szklanych muchomorków, nieco kiczowatych plastikowych gwiazdek i dzwoneczków, pomalowanych na srebrno i złoto. Uwielbiam brokatowe reniferki , miętowe laski, suszone plasterki pomarańczy i pierniczki. W zależności od zasobów czasowych są to pierniczki wypiekane przeze mnie lub zakupione  osiedlowym sklepie lukrowane piernikowe serca.
Oczywiście jak co roku pierniki giną w bliżej niewyjaśnionych okolicznościach. W prywatnym dochodzeniu ustaliłam,że głównym winowajcą i złodziejaszkiem jest Rudziszon ale cóż się dziwić, kto by się oparł tak uwodzicielsko pachnącym ciasteczkom???
Przeglądając mocno uszczuplone zapasy pierniczków na choinkę wpadłam na pomysł aby w tym roku upiec gwiazdki. Moja młodsza latorośl uwielbia Krainę Lodu, tak więc postawiłam na stylizację jak z bajki. Lodowe witrażyki, biały lukier i srebrny brokat nadały im przyjemnego wyglądu.
Jeśli wciąż szukacie inspiracji na ozdoby choinkowe pędzę z przepisem :)



środa, 16 grudnia 2015

Piernik na Guinnessie wg Nigelli Lawson




W grudniu pierniczą wszyscy,a przynajmniej wielbiciele pierników. Ja zasilam ich szeregi, bo piernik kocham z całego serca. Nic nie wpływa tak zbawiennie na moje samopoczucie jak szklanica gorącej herbaty i słuszny kawałek piernikowego ciasta. Uwielbiam piernik staropolski( już wkrótce upiekę tegoroczny), uwielbiam piernikowe serca, domowe,nieco koślawe pierniczki oraz piernik na piwie. 
Przepis na piernik na Guinnessie znalazłam wertując kartki "Kuchnia-przepisy z serca domu" Nigelli Lawson i był to pierwszy przepis z tej książki,który testowałam. Piernik z tego przepisu wychodzi lepki, ciężki od aromatu piwa,przyjemnie słodki ale żaden z tych czynników nie przeszkadza w zjedzeniu co najmniej dwóch kawałków na raz. Ja swój upiekłam w tortownicy, to mój ulubiony kształt jeżeli chodzi o ciasta ale wy możecie upiec piernik w waszych ulubionych foremkach. Ten piernik nie wymaga jakichś specjalnych zabiegów z waszej strony, przyjemnie wyrasta,właściwie można powiedzieć,ze to piernik ideał. Jeżeli nie zdążyliście nastawić ciasta na piernik dojrzewający ten piernik może uratować świąteczne menu.
A póki co ja wracam do chusteczek i alergii a was zostawiam sam na sam z pachnącym piernikiem na Guinnessie.



środa, 9 grudnia 2015

Jaglane trufle- edycja świąteczna





Zapachniało świętami, najpierw delikatnie z niewielką dozą nieśmiałości a teraz całą paletą świątecznych zapachów. Zrobiłam domową przyprawę do piernika, kupiłam malutki świerk, ulubioną szklaną miskę napełniłam mandarynkami. Dzięki tym nowym zapachom dom nabrał nowego wyrazu. Z szafy wciągnęłam świąteczne lampiony i co wieczór palę świeczki o zapachu wanilii i cynamonu. Takie małe akcenty wprawiają mnie w dobry nastrój i nawet czekające mnie generalne porządki nie przerażają mnie już tak bardzo. Jest coś magicznego w grudniu,że pomimo tego że nadal dni są ciemne i krótkie to jakoś inaczej znoszę wszelkie niedogodności pogodowe. Myśl, która tli się w sercu każdego z nas,myśl o tym że już wkrótce wystrojeni i w podniosłym nastroju podzielimy się opłatkiem,zasiądziemy do wigilijnej wieczerzy, odpakujemy prezenty,które zostawiła nam Gwiazdka daje nam siłę by brnąć do przodu przez karty kalendarza. 
W mojej głowie poukładałam już plany świątecznych wypieków, jak zwykle lista jest imponująca i długa. A czy uda mi się ją zrealizować w całości??? Tego nawet nie wiedzą najstarsi górale :)
W niedzielę odwiedził mnie Mikołaj. Jak zawsze odwiedził mnie gdy mocno spałam, zostawił mi cudne perfumy i najnowszą książkę Jamiego Oliver'a (dziękuję kochany Mikołaju). 
Dzień wcześniej w naszej stadninie urządziliśmy mikołajkowy teren. Pogoda udała się znakomicie a mieszkańcy Rzeczycy mogli podziwiać zastęp jeźdźców w czerwonych czapkach i koników przystrojonych na tę okoliczność. Wierzcie mi było bajecznie. Ognisko, kociołek, domowa nalewka z malin dodały nam rumieńców. Uwielbiam takie klimaty :)
A póki przyjdzie czas na pieczenie makowców i piernik chcę was zachęcić do zrobienia fenomenalnych trufli jaglanych. Dość niedawno namawiałam was na zrobienie trufli jaglanych a la rafaello. Właśnie gdy robiłam tamte trufle wpadłam na pomysł aby zrobić je w ciemniejszej odsłonie. Nie musiałam długo wymyślać, do czekolady deserowej i kaszy jaglanej dodałam żurawinę,suszoną śliwkę i domową skórkę pomarańczową. Zakochałam się w tym połączeniu. Koniecznie wypróbujcie przepis, gwarantuję 100% satysfakcji. 
Przepis dołącza do akcji Prezenty na Mikołajki.



Prezenty na Mikołajki II





niedziela, 6 grudnia 2015

Jingle bells czyli moja subiektywna lista świątecznych przebojów



Czas przedświąteczny sprzyja nie tylko spędzaniu 24h na dobę w kuchni,ja dodatkowo od początku grudnia nieprzerwanie nucę. Nucę podczas pieczenia, gotowania, sprzątania, nucę w pracy. A co nucę??? Oczywiście świąteczne przeboje. Znamy je wszyscy i uwielbiamy, postanowiłam więc podzielić się z wami moją subiektywną świąteczną playlistą. Znajdziecie na niej znane i być może mniej znane utwory. Mam nadzieję,że zainspirują was one do stworzenia swoich własnych list a i możliwe,że poszerzycie je o nowe utwory.

#1 Jingle Bells- znany chyba przez wszystkich w zupełnie nowej odsłonie :)




#2 All I want for christmas is you- można już powiedzieć klasyk, ja proponuję w odświeżonej wersji




#3 The christmas song- piękny świąteczny utwór,na który trafiłam zupełnie przypadkiem jako fanka twórczości Agnes Obel





#4 Najlepsze dziś wypełni się- piosenka,która wlewa w serca otuchę i świąteczny nastrój, śpiewana przez Kubę Badacha





#5 Silent night- nie wiedzieć czemu bardzo lubię tę kolędę w wydaniu angielskim a tutaj dodatkowo połączona z francuskim wydaniem z moją ulubioną Coeur de Pirate





#6 Let it snow- i tu musze zaznaczyć,że tylko wersja śpiewana przez Deana Martina odpowiada moim uszom





#7 Pada śnieg- ten utwór towarzyszy mi od najmłodszych lat i co święta odświeżam go i śpiewam z radością






#8 Soul Cake- gdy pierwszy raz usłyszałam płytę Stinga If on a winter's night, stwierdziłam,że nie znam drugiej takiej płyty która tak jest zanurzona w świątecznym klimacie. Polecam :)





#9 Deck the hall- nie potrafię określić dlaczego ale potrafię ten utwór nucić cały boży dzień :)







10# Last christmas- na koniec zostawiłam najbardziej oczywisty wybór muzyczny, nieśmiertelny Last christmas i Wham










środa, 2 grudnia 2015

Five o'clock po godzinach- Listopad



#1 jaglane trufle-edycja świąteczna #2 listopad może być piękny #3 Hubertus AD 2015 #4 behind the curtain  #5 dojrzewamy #6 kasztanowy buziak #7 Jack was here #8 english style #9 breaking dawn #10 dog and the fog #11 piernik na guinessie wg Nigelli

poniedziałek, 30 listopada 2015

Listopadowa depresja i deserki Rafaello




Listopad potrafi być piękny. Mogłam go docenić robiąc długie tereny z Arabellą w niezbyt mocnym ale wciąż ciepłym słońcu i ganiając lisa na gonitwie z okazji św. Huberta. Mogłam odczuć go w spacerach z Rudziszonem wśród szeleszczących liści i muśniętych pierwszym mrozem trawach lub jeżdżąc autem,słuchając Poluzjantów i obserwując jak wiatr tańczy z liśćmi swojego walca. Niestety Listopad potrafi też być ciężki, przytłaczający z pochmurnymi, ciemnymi dniami. Potrafi zacinać deszczem o szyby, przeszywać zimnym wiatrem do szpiku kości, zaskoczyć coraz to szybciej zapadającym zmrokiem lub zsyłać senność na moje,wciąż nie przyzwyczajone do zmiany czasu powieki. Tak, jak zrobię szybkie podsumowanie to listopad zdecydowanie nie należał do mnie. Choć nigdy nie miałam stanów depresyjnych, moje listopadowe, chroniczne zmęczenie może być do niej preludium. Czasem zazdroszczę niedźwiedziom, instynktownie wyczuwają nadchodzącą zimę,pakują swoje futerko do gawry i śpią aż do pierwszych wiosennych promieni, które zwiastują lepsze czasy. Nie wiem skąd się u mnie bierze ta ciągła senność, coraz częściej zastanawiam się czy przespanie całej doby coś by pomogło??? Na szczęście dziś mamy ostatni dzień listopada i mam zamiar odciąć się grubą kreską od tego co było. Wiem,że z każdym dniem mój humor będzie się poprawiał,bo wraz z nadejściem grudnia zacznę radosne odliczanie do świąt. Dziś wędrując po alejkach mojej ulubionej Biedronki cieszyłam oczy świątecznym asortymentem i poczułam przebłysk nadziei. Nawet szalejąca wichura, racząca nas na zmianę to deszczem to gradem nie zmieniła mojego samopoczucia.
Oczywiście gdy nie mam akurat świątecznych bibelotów na oku lubię poprawić sobie humor czymś pysznym. Zazwyczaj gdy moje samopoczucie oscyluje w niżach to mój czasoumilacz musi być przygotowany ekspresowo. Rafaello nie muszę reklamować, wszyscy znamy ten kokosowy przysmak. Podejrzewam,że ma tyle samo wielbicieli co i przeciwników. Ja osobiście zasilam szeregi tych pierwszych. Deser Rafaello lub jeśli wolicie Rafaello parfait zawojuje kubki smakowe każdego wielbiciela tego kokosowego przysmaku.Na przygotowanie go poświęcisz nie więcej niż 30 minut,1 porcja idealnie zaspokoi bóla na coś słodkiego. Jeśli macie chęć na więcej kokosowych inspiracji zapraszam też na Rafaello bez pieczenia na zimno oraz na tort Rafaello . Poprawa humoru gwarantowana,tak więc nie zastanawiajcie się długo i zróbcie swoje własne deserki Rafaello.




czwartek, 12 listopada 2015

Jaglane trufle z białą czekoladą






Św. Marcin zamiast na białym koniu przybył niesiony porywistym wiatrem w asyście ciemnych chmur. Wiatr ten narobił bałaganu wzbijając w powietrze połacie suchych jak pieprz liści. Liście wirowały w dzikim tańcu zahaczając o nagie już prawie gałęzie drzew i lądując na balkonach i samochodach. Momentami słońce próbowało się przebić przez chmury, jednak finalnie dało za wygraną. Ciepła flanelowa pościel namówiła mnie na leniuchowanie i większość dnia postanowiłam spędzić w jej ciepłych objęciach. Stefek dzielnie mi towarzyszył,co jakiś czas leniwie zmieniając miejscówkę w obrębie łóżka. Co jakiś czas żółte liście wirujące za oknem przypominały mi o dzisiejszej pogodzie. Pomyślałam,że jednak pogoda i tak jest dość łaskawa, dawniej,gdy byłam jeszcze dzieckiem listopad potrafił dać w kość. Duże przymrozki przeplatały się z wiatrem i pluchą a listopadowe dni były szare, ciemne i bez wyrazu. Popołudnia spędzałam przy kaflowym piecu, obserwując jak deszcz zacina o kuchenne szyby a wiatr wściekle roznosi dym z komina sąsiadów na wszystkie strony świata. Jak już jesteśmy przy Św.Marcinie to musicie wiedzieć,że babcia co roku piekła gęś w staromodnej gęsiarce w bratrurze. Przepisu już niestety nie pamięta ale gęś smakowała genialnie. A po gęsi podwieczorek,a w jesiennym menu najczęściej bywały ciasta drożdżowe, oponki lub kruche paluchy z kminkiem. Przyznam szczerze,że długie jesienne wieczory nie dłużyły mi się. Dziadek snuł swoje opowieści, słuchaliśmy razem Matysiaków w radiu,a gdy naszła nas chęć to jedliśmy drożdżowe paluchy popijając herbatą z imbryka.
Za to wczoraj u mnie jesienny nastrój poprawiały jaglane trufle z białą czekoladą i wiórkami kokosowymi. Przyznam się szczerze,że długo zastanawiałam się czy je zrobić. Przepis na nie przewinął mi się w ubiegłym roku i tak sobie czekał aż dojrzeję aby go wcielić w życie. Trufle zrobiłam, skosztowałam i przepadłam bo smakują obłędnie. Małe,pyszne, kokosowe, nie sposób im się oprzeć,koniecznie wypróbujcie.



piątek, 6 listopada 2015

Jesienny torcik z jabłkami i kremem kajmakowym





Przyszedł Listopad, rozlał białe mleko mgieł, które opatuliły szczelnie w swoich objęciach całe miasto i ciężką kurtyną stłumiły wszystkie dźwięki. Wraz z nimi przyszedł chłód,przejmujący i bezlitosny. Szybko nauczyłam się,że wyjście z Rudziszonem na spacer bez rękawiczek zaowocuje skostniałymi dłońmi,które ciężko będzie ogrzać po powrocie do domu. Czajnik dostał u mnie pełny etat, herbatki z miodem i cytryną lub z sokiem malinowym na stałe wpisały się w te krótkie już listopadowe dni. Żeby umilić sobie wieczory palę świeczki o zapachu cynamonu i pomarańczy a moje stopy rozgrzewa ciepła flanelowa pościel. Rudziszonowa w końcu zakończyła zrzucanie sierści i powoli zarasta zimowym futerkiem, wszyscy szykujemy się na nadejście zimy.
Raz czy dwa razy w ciągu dnia słońce przebija się przez mgłę i rzuca kilka ciepłych promieni dając nadzieję,ze być może zima nie będzie taka ostra jak przepowiadają górale.
Czy przesadzę gdy powiem,że moje myśli zaczynają krążyć wokół świąt??? Ostatnio wyciągnęłam pudło z ozdobami świątecznymi planując co dokupić aby choinka prezentowała się elegancko. Odkurzyłam też strony 'Nigella świątecznie' ciesząc oczy pięknymi fotografiami i planując co w tym roku wrzucę na warsztat. Hm ale póki co wrócę jeszcze do mglistego Listopada i tego co aktualnie w kuchni Five o'clock. Przedstawiam wam tort jesienny z kremem kajmakowym. Jak dla mnie to kolejna propozycja,którą mogę zaszufladkować jako smak jesieni. Wykorzystałam przepis na popularne ciasto amerykańskie lub też przez niektórych nazywane wiewiórką. Upiekłam go w tortownicy i przełożyłam kremem kajmakowym. Wierzcie to połączenie idealne. Ciasto z korzennym posmakiem i jabłuszkami idealnie współgra z kremem. Jest aromatyczne, wilgotne ale niezbyt ciężkie. Wspaniale sprawdzi się na popołudniowej herbatce (testowałam).
Nawet Stefek wykazał zainteresowanie i ruszył swój leniwy ogonek żeby zwietrzyć cóż to postawiłam na stole,a musicie wiedzieć,że jego mało co rusza :)



środa, 4 listopada 2015

Five o'clock po godzinach- Październik




#1 Ciągnie wilka do lasu #2 Moja kasztanowa dupka 3# Jesienny dywan 4# Uwaga!!! Kot na planie 5# Teren-Rzeczyca  6# Pierwszy przymrozek 7# Kocie strachy 8# Urodzinowa Peppa 9# Teren-Przyszów 10# Rudziszon w plenerze 11# Kiego grzyba #12 A kto to ta jesień???